Później komputer odmawiający współpracy, a na koniec aparat, który szwankuje.
Aaaaa ! A do tego taki mały, kochany psotnik, który ciągle domagał się mojej uwagi, a z chwili na chwilę sterta naczyń do pozmywania rosła, godzina na zegarku przypominała:
"MĄŻ ZARAZ WRACA, GDZIE MASZ BABO OBIAD?!".
Na szczęście sytuacja opanowana, mąż głodny nie chodził - obiad na czas, naczynia się umyły (niestety nie same ;-) ), dziecko zadowolone, bo mama wymyśliła fajną zabawę.
Micha z wodą na środku kuchni i matka miała czas na wszystko, nawet na herbatę o! :)
Prosty, a jaki smaczny, paluchy lizać!
Kojarzy mi się on przede wszystkim z dzieciństwem. Zupełnie o nim zapomniałam, ale kilka tygodni temu zrobiła go moja mama.
Posmakowałam... i odpłynęłam. Od razu wiedziałam, skąd znam TEN smak. Och, ach! :)
Poniżej przepis, może ktoś z Was, będzie miał ochotę takowy deser przygotować.
Tak więc potrzebujemy:
- 4 GRUSZKI
- WODĘ
- 2,5 ŁYŻKI CUKRU
- 2 ŻÓŁTKA
- ŁYŻKA MĄKI ZIEMNIACZANEJ
- 250 ML MLEKA
- CUKIER WANILIOWY (jedno całe, małe opakowanie)
- ŁYŻKA MASŁA.
1) Gruszki myjemy, obieramy, kroimy na połówki i usuwamy gniazda nasienne.
2) W garnuszku zagotowujemy wodę z łyżką cukru (robimy taki syrop) - w przepisie jest podana jedna szklanka wody, ja jednak daje więcej, tak by przykryć nią gruszki.
3) Kiedy gruszki będą przejrzyste, wyciągamy je łyżką cedzakową i studzimy.
Teraz czas na sos:
1) 2 żółtka ucieramy z 1,5-2 łyżkami cukru i 1 łyżką mąki ziemniaczanej.
2) Zagotowujemy mleko.
3) Kiedy mleko będzie się gotować, powoli dolewamy je do żółtek z cukrem i mąką cały czas ubijając, aż zgęstnieje i zrobi się "pianka"
Następie dodajemy cukier waniliowy i masło.
Polewamy gruszki sosem i delektujemy się :)!
W przepisie podane jest, że można po ostudzeniu dodać łyżkę śmietany, jeszcze nie próbowałam :]
Przepis pochodzi z książki pani Ireny Gumowskiej pt."Czy wiesz co jesz?".
Książka dwa lata starsza ode mnie - o matko, prehistoria!!! Strony żółte, poplamione. Jest w niej nawet autograf - mój!
Nie mam pojęcia, kiedy to nabazgroliłam. Musiałam mieć z 6,7 lat :) Ach... dzieciństwo :)
W związku z tym, ze dzisiejszej nocy ma nas odwiedzić szalona Aleksandra, a przy takich "gościach" wysiada nam prąd, może mnie nie być na blogu dzień, dwa.
Dziękuję za liczne odwiedziny bloga, jest mi baaaaardzo miło <3 ! Bardzo!!!
Pozdrawiam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Chętnie poznam Twoją opinię!