Dzisiaj trochę refleksyjnie. Naszedł mi na tapetę temat o kolejnym dziecku.
"Trauma poporodowa" już mi minęła jakiś czas temu. Nie było łatwo bo, rodziłam Maksa ponad 24 godziny, nie spałam około 40 godzin, a po porodzie od razu dano mi małego, płaczliwego Bąka, który miał problem z jedzeniem Oo. Później widząc kobietę w ciąży współczułam jej, że przed nią poród.
Ale... minęło. Czas zrobił swoje. Byłabym w stanie znowu przez to przejść dla takiej dawki miłości, jaką daje dziecko.
Hmmm mieć kolejnego szalonego Kowalskiego, czy nie?