Daj dziecku radość :)

czwartek, 11 grudnia 2014

Coś słodkiego, coś pysznego.

 Co za dzień... Z rana podniosłam sobie ciśnienie... nie, nie kawą, a nasza kochaną służbą zdrowia. 
Później komputer odmawiający współpracy, a na koniec aparat, który szwankuje. 
 Aaaaa ! A do tego taki mały, kochany psotnik, który ciągle domagał się mojej uwagi, a z chwili na chwilę sterta naczyń do pozmywania rosła, godzina na zegarku przypominała: 
"MĄŻ ZARAZ WRACA, GDZIE MASZ BABO OBIAD?!".
 Na szczęście sytuacja opanowana, mąż głodny nie chodził - obiad na czas, naczynia się umyły (niestety nie same ;-) ), dziecko zadowolone, bo mama wymyśliła fajną zabawę. 
Micha z wodą na środku kuchni i matka miała czas na wszystko, nawet na herbatę o! :)

 A teraz, coś na osłodę...deser - Gruszki w sosie waniliowym.
Prosty, a jaki smaczny, paluchy lizać!


Kojarzy mi się on przede wszystkim z dzieciństwem. Zupełnie o nim zapomniałam, ale kilka tygodni temu zrobiła go moja mama.
Posmakowałam... i odpłynęłam. Od razu wiedziałam, skąd znam TEN smak. Och, ach! :)
 

Poniżej przepis, może ktoś z Was, będzie miał ochotę takowy deser przygotować.

Tak więc potrzebujemy:
- 4 GRUSZKI 
- WODĘ
- 2,5 ŁYŻKI CUKRU 
- 2 ŻÓŁTKA 
- ŁYŻKA MĄKI ZIEMNIACZANEJ
- 250 ML MLEKA 
- CUKIER WANILIOWY (jedno całe, małe opakowanie)
- ŁYŻKA MASŁA.


1) Gruszki myjemy, obieramy, kroimy na połówki i usuwamy gniazda nasienne.
2) W garnuszku zagotowujemy wodę z łyżką cukru (robimy taki syrop) - w przepisie jest podana jedna szklanka wody, ja jednak daje więcej, tak by przykryć nią gruszki.
3) Kiedy gruszki będą przejrzyste, wyciągamy je łyżką cedzakową i studzimy.






Teraz czas na sos:

1) 2 żółtka ucieramy z 1,5-2 łyżkami cukru i 1 łyżką mąki ziemniaczanej.
2) Zagotowujemy mleko.

3) Kiedy mleko będzie się gotować, powoli dolewamy je do żółtek z cukrem i mąką cały czas ubijając, aż zgęstnieje i zrobi się "pianka"
Następie dodajemy cukier waniliowy i masło.





  Polewamy gruszki sosem i delektujemy się :)!


W przepisie podane jest, że można po ostudzeniu dodać łyżkę śmietany, jeszcze nie próbowałam :]
Przepis pochodzi z książki pani Ireny Gumowskiej pt."Czy wiesz co jesz?". 

Książka dwa lata starsza ode mnie - o matko, prehistoria!!! Strony żółte, poplamione. Jest w niej nawet autograf - mój! 
Nie mam pojęcia, kiedy to nabazgroliłam. Musiałam mieć z 6,7 lat :) Ach... dzieciństwo :)



W związku z tym, ze dzisiejszej nocy ma nas odwiedzić szalona Aleksandra, a przy takich "gościach" wysiada nam prąd, może mnie nie być na blogu dzień, dwa.

Dziękuję za liczne odwiedziny bloga, jest mi baaaaardzo miło <3 ! Bardzo!!!
Pozdrawiam. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Chętnie poznam Twoją opinię!